top of page

Kij w chrupkowe mrowisko


Co jakiś czas przez internetowe fora czy facebookowe grupy przetacza się któraś z kolei dyskusja na temat żywienia kotów. Kilkanaście lat temu słyszało się "nie podawaj karmy X, bo to koci fast food, najlepsza jest karma Y". Później "karma Y to g...., podawajcie karmę Z". Po jakimś czasie z kolei zaczął się "szał" na karmy bezzbożowe. Następnie okazało się, że koty powinny jeść tylko i wyłącznie mokrą karmę, bo jedzenie suchej będzie mieć straszne konsekwencje. A teraz ... teraz okazuje się, że jedynym słusznym sposobem żywienia jest podawanie kotu surowego mięsa z dodatkami i "prawdziwy" kociarz powinien do takiej doskonałości dążyć. No dobrze, w ostateczności może być gotowa karma mokra, ale pod żadnym pozorem nie można robić ustępstw i podać choćby paru chrupków, bo grozi to kotu chorobami nerek, wątroby, otyłością, konfliktami w kociej grupie itp.

I biedni opiekunowie miotają się między jednym "trendem" a drugim, znosząc internetowe nagonki odsądzające ich od czci i wiary, gdy akurat nie wpasują się w "obowiązujący" model. Adoptując kota solennie przyrzekają karmić go tylko i wyłącznie we wskazany sposób, ale czasem po cichutku przyznają, że zawsze mają w zapasie opakowanie "nieprawomyślnej" karmy, bo ich kot miewa w nosie internetowych "influencerów" i ich zalecenia.

Tymczasem wolę jednak oprzeć się na zdrowym rozsądku, który podpowiada mi, że przecież my, ludzie, nie zawsze przestrzegamy zapisów w tabelkach, jemy czasem zdrowo, a czasem po prostu smacznie ;-) i nie nabawiamy się od tego większych dolegliwości, oczywiście pod warunkiem, że nie trapi nas żadna choroba metaboliczna. Zakładam więc, że podobnie jest w przypadku kotów.

Śmiem też twierdzić i tu powołam się nie tylko na zdrowy rozsądek, ale i autorytet dr Sabine Schroll, choć czy będzie on przeciwwagą dla internetowych guru :-P, że dla kota znacznie ważniejsze od tego, co je (oczywiście chcemy go karmić tym, co zaspakaja jego potrzeby żywieniowe) jest ILE i JAK CZĘSTO to robi.

Kot to drapieżnik, sprawa wszystkim wiadoma. Gdy sam zdobywa sobie pożywienie, je wiele razy w ciągu doby i są to bardzo małe porcje - bo przecież mięsa w takiej myszce jest naprawdę niewiele, a i tak nie zawsze kot zjada ją w całości. Nie robi tego z żadną dla siebie szkodą, bo jego pusty żołądek ma pojemność piłeczki pingpongowej, a rozciąganie go do granic wytrzymałości nie leży w kociej naturze. Kot fizjologicznie jest przystosowany do tego, by na jeden raz zjadać 10-30 g pokarmu, średnie zapotrzebowanie energetyczne kota to ok. 200 kcal na dobę, zależnie oczywiście od masy jego ciała i aktywności, więc podczas jednego posiłku nie powinien dostarczać swojemu organizmowi więcej niż 20 kcal. Gdy dajemy kotu np. wyłącznie mokrą karmę firmy A., to zalecana przez producenta dobowa ilość wynosi 200 g i biorąc pod uwagę powyższe informacje, idealnie byłoby, gdyby kot dostawał ją średnio co 2 godziny po mniej więcej łyżce stołowej.

A teraz spójrzmy, jakie rady dają opiekunom koci "influencerzy". Otóż karm kota wydzielonymi porcjami mokrej karmy, 3 razy dziennie "do syta", cokolwiek to w tym wypadku znaczy, przy czym pierwszą porcję kot powinien dostać rano, przed naszym wyjściem z pracy (niech będzie to np. godzina 7), kolejną po ok. 10 godzinach, jeśli pracujemy na pełen etat i mamy szczęście jechać do i z pracy jedynie pół godziny w jedną stronę. Zatem drugą porcję podajemy ok. 17, a trzecią, ostatnią - około północy, czyli po około 7 godzinach. Już sam odstęp między posiłkami jest przerażająco długi, ale spójrzmy dalej...

Podzielmy więc 200g na trzy porcje.- będzie to ponad 60 g na jedno "posiedzenie", czyli od 2 do 6 razy więcej, niż nakazywałaby fizjologia. Kot po 9 -10 godzinach przerwy jest zwykle potwornie głodny, więc cały rytuał otwierania puszki i nakładania karmy wita z podnieceniem graniczącym z szaleństwem, przepycha się między pozostałymi kotami, rzuca się na jedzenie, napełniając pusty żołądek i ...nierzadko chwilę później zwraca pokarm, którego zjadł za dużo i w rezultacie pobiera i tak nie więcej, niż ok. łyżkę stołową albo przyzwyczajony do takiego właśnie trybu karmienia stopniowo rozpycha sobie żołądek, a wygłodniały organizm otrzymuje sygnał "magazynuj tłuszcz, bo zdarza się tu wielogodzinny post". W obydwu przypadkach traci na tym koci dobrostan. Kot jest wiecznie głodny, bo i tak nie daje rady zjeść tak dużej porcji, staje się rozdrażniony, łatwo wchodzi w konflikt z innymi kotami czy zaczyna sprawiać inne problemy (łącznie z sikaniem poza kuwetą - z frustracji spowodowanej GŁODEM), a po dłuższym czasie buntować zacznie się choćby jego wątroba (przecież skądś trzeba brać energię!). Jeśli natomiast przystosuje się do takiego trybu życia, ma wszelkie powody, by zacząć się nadmiernie otłuszczać i traktować porę posiłku jako jedyny jasny i atrakcyjny punkt w ciągu całego, samotnie spędzanego dnia, co niestety nie jest pozytywnym zjawiskiem.

Jaki więc stąd wniosek? Ano taki, że jeśli nie mamy sposobu, aby nasz kot mógł pod naszą nieobecność dostać odpowiednią ilość mokrej karmy (a jak wiadomo, traci ona szybko świeżość i przestaje być dla kota interesująca), to przy trybie pracy przeciętnego opiekuna jesteśmy skazani choćby w niewielkiej części na podawanie kotu suchej karmy, jeśli częstotliwością pobierania przez niego pokarmu chcemy chociaż w jakimś stopniu podążać za jego fizjologią. A ponieważ to stwierdzenie spotyka się z tak ogromną krytyką, śpieszę wyjaśnić, że chodzi mi wyłącznie o pozostawianie kotu niedużej porcji suchej karmy na czas naszej wielogodzinnej nieobecności, ew. na noc. I wcale nie musi być tak, że chrupki będą serwowane w postaci "nudnego" kopczyka w miseczce. Wręcz przeciwnie - mając w pamięci "mało, ale często" możemy podzielić porcję suchej karmy pozostawioną kotu na czas naszej nieobecności lub na noc na wiele malutkich porcyjek, porozmieszczanych tak, aby kot musiał zadać sobie trudu, by je odnaleźć i wydobyć. Tak, to jest właśnie to, co określamy mianem aktywnego karmienia, które jest godne polecenia nie tylko ze względu na koci sposób odżywiania się, ale także dlatego, że przeciwdziała nudzie i pozwala kotu na samodzielne "upolowanie" sobie jedzenia, co z pewnością polepszy jego nastrój. Śmiem twierdzić, że kot więcej zyska na takim modelu karmienia, niż na podawaniu "jedynie słusznych" mokrych karm w absolutnie niefizjologiczny dla kota sposób.

No dobrze, powiecie, a co z kocimi nerkami? Przecież to one tracą przez żywienie kotów suchą karmą. Hmmm...może jednak nie tyle przez suchą karmę tracą, a przez ograniczony dostęp do wody, który kotu często sami fundujemy? W znakomitej większości domów, które "wizytowałam" i w których opiekunowie byli w stanie powiedzieć mi wszystko o optymalnym kocim żywieniu, koty miały miski na wodę MIKROSKOPIJNEJ wielkości i zwykle była to jedna miseczka nawet na kilka kotów. Co więcej, moje sugestie, by miski były naprawdę duże i było ich więcej w różnych punktach mieszkania tak, aby kot chodząc natykał się na nie i choćby z ciekawości umoczył w nich pyszczek, niemal zawsze spotykały się z mniejszym lub większym oporem. Dlatego właśnie w tym widzę problem - w naszym przeświadczeniu, że kot zaspakaja pragnienie podobnie jak my - po zjedzeniu paru kęsów posiłku elegancko pije kilka łyczków. Tymczasem tak nie jest! Dla kota czynność jedzenia jest oddzielona od czynności zaspakajania pragnienia, a picie wody wynika czasem z czystej ciekawości ("o, coś się mieni, coś chlupie, sprawdzę, co to"), do której powinniśmy kota zachęcać. Miseczka na wodę, w której mieści się nie więcej, niż pół szklanki naprawdę jest dla kota mało atrakcyjna.

Dlaczego o tym wszystkim piszę? Bo ogromnie mi żal kocich opiekunów, którzy dają się "wmanewrować" w tę żywieniową obsesję i którzy niejednokrotnie podczas wizyty "przepraszali" mnie, że kupili kotu karmę, za którą zostaliby zlinczowani w świecie wirtualnych prawd objawionych i byli zdziwieni, że ich nie potępiam. Którzy niemal płakali, ponieważ "wyznawcy" jedynego i najlepszego modelu opieki nad kotem mieszali ich z błotem, bo wciąż robili za mało i nie tak, jak "należy".

Kochani współkociarze - nie dajmy się zwariować, a naprawdę lepiej na tym wyjdziemy - my i nasze koty. Po prostu.

Ostatnie posty
Archiwum
Wyszukaj wg tagów
    • Facebook Social Ikona
    bottom of page