top of page

Przychodzę w sprawie Waszego kota...

Być może myśląc o zaproszeniu mnie na konsultację zastanawiacie się, jak to będzie wyglądać i jak powinniście się do tego przygotować.

Przede wszystkim znajdźcie czas, gdy możecie być w domu wszyscy - to znaczy osoby, które mają z kotem do czynienia. Wbrew pozorom dotyczy to nawet niemowląt, bo ważne jest, jak zachowuje się w ich obecności kot. Jeśli z jakiegoś powodu nie jest to możliwe, postarajcie się nagrać kilka krótkich filmików pokazujących wzajemne relacje kota z każdym z domowników, ale nalegałabym na obecność przynajmniej wszystkich osób dorosłych. Każdy z Was ma inne spojrzenie na kota i inne z nim relacje, i czasem jedno zdanie, które usłyszę, wyjaśnia naprawdę dużo. Bardzo zależy mi na tym, aby spotkać się i z tymi członkami rodziny, którzy kota kochają, i z tymi, którzy mają go serdecznie dość.

Spędzę u Was trochę czasu - może 2 godziny, a może 3...czasem nawet więcej. Proszę, nie umawiajcie się w tym czasie na ważne rozmowy telefoniczne ani na spotkania z "fachowcami" od remontów. Nie umawiajmy się wtedy, gdy akurat macie w planach wizytę bliższej i dalszej rodziny, a jeśli wpadnie do Was przez przypadek sąsiadka lub koleżanka, nie zachęcajcie jej, żeby usiadła i "sobie posłuchała". Nie tylko dlatego, że mnie to rozprasza, ale także dlatego, że w obecności "osób trzecich" często nie mówicie mi wszystkiego i robicie z mojej wizyty coś w rodzaju "przedstawienia", co w żaden sposób nie może przysłużyć się rozwiązaniu problemu, a wręcz je utrudnia.

Czego się po Was spodziewam? Że usiądziecie spokojnie i przypomnicie sobie, jak to było z kotem - od początku. Często jesteście zdziwieni, że nie pozwalam Wam na "przejście do sedna", czyli skupienie się na konkretnym problemie, tylko pytam, skąd wziął się u Was kot i w jakim był wieku. To wszystko ma ogromne znaczenie dla jego zachowania i może być pośrednim lub bezpośrednim źródłem jego obecnych kłopotów. Dzięki temu mogę się domyślić, z jakim "bagażem" kot wszedł w Wasze życie - w jakim stanie mogła być jego matka, gdy przyszedł na świat, jak jego stan fizyczny, żywienie i kontakty z otoczeniem (zarówno kocim, jak i ludzkim) mogły wpłynąć na jego zachowanie. Żadne pytanie, które zadaję, nie jest bez sensu, więc proszę, traktujcie je poważnie. Jeśli macie w domu więcej kotów, a problem widzicie tylko u jednego z nich, i tak będę Was pytać o wszystkie - dlatego, że koty wzajemnie na siebie wpływają, a czasem - paradoksalnie - prawdziwy problem ma nie ten kot, którego "wytypowaliśmy". Jeżeli Wasz kot ma np. problem z sikaniem poza kuwetą, to gdy pytam Was o jego obecne i przeszłe choroby i dolegliwości, mówcie mi o WSZYSTKICH, nie tylko tych związanych z układem moczowym. Będę drążyć, wracać po parę razy do tematu i zadawać po kilka razy to samo pytanie właśnie po to, aby usłyszeć od Was więcej i pobudzić Waszą pamięć.

Gdy do Was przychodzę, nie będę robić "show", jak pewien "zaklinacz kotów" w telewizji.

Nie będę "robić czegoś" z kotem, bo nie jestem treserem zwierząt w cyrku ;-). Nie przychodzę w roli pogromcy kotów ("czy jest pani gotowa stawić mu czoła?"). Nie mam zamiaru prowokować kota do agresji czy innych zachowań, bo uważam, że w żaden sposób nie przysłuży się to sprawie, a wręcz może jej zaszkodzić. Moim zadaniem jest wtopić się w otoczenie tak, żeby kot chciał zachowywać się przy mnie możliwie swobodnie i....chcę słuchać tego, co macie mi o nim do powiedzenia. Chcę zobaczyć, co kot ma do dyspozycji w domu i dowiedzieć się od Was, jak to wyglądało przez całe jego dotychczasowe życie. Nie będę przyglądać się kotu od chwili przekroczenia progu, ba, zazwyczaj w ogóle na niego nie patrzę, żeby pokazać mu, że nie mam zamiaru go "osaczać". Nie muszę demonstracyjnie obserwować kota, bo wiele rzeczy widzę "kątem oka", podczas rozmowy z Wami.

Pamiętajcie też, że tak naprawdę zazwyczaj to nie kot ma problem. To Wy macie problem z jego zachowaniem, które nie jest przez Was akceptowane, ale samo w sobie nie jest nieprawidłowe czy nienaturalne. Więc w większości przypadków to na Wasze postępowanie w relacji z kotem próbuję wpłynąć i na to, abyście zrozumieli jego potrzeby. Najczęściej już tylko to wywołuje zmianę zachowania kota, ale i tak musicie pamiętać, że na wszystko trzeba czasu. Jeśli męczycie się z kotem sikającym po kątach lub skaczącym na nogi domowników od pięciu lat, to nie spodziewajcie się, że wyciągnę czarodziejską różdżkę i "naprawię" Wam kota w ciągu paru chwil. Oczywiście, czasem wprowadzenie jakiejś zmiany przynosi efekty niemal od razu, ale zazwyczaj kot potrzebuje czasu, żeby się do tej zmiany przystosować, a Wy - żeby zmienić nastawienie (które jest OGROMNIE ważne). A jeśli potrzebne są do tego określone działania mające "modelować" kocie zachowanie, to tym bardziej czeka Was praca - czy jesteście na nią gotowi?

Dlatego nie odkładajcie wizyty behawiorysty do momentu, w którym jesteście na skraju rozstroju nerwowego. Wtedy bardzo trudno będzie Wam wykrzesać z siebie resztki dobrej woli, a poza tym im dłużej coś się dzieje, tym więcej czynników na to wpływa. Kot mógł na przykład zacząć sikać poza kuwetą z jednego powodu, "po drodze" doszło kilka innych, aż oddawanie moczu stało się jego sposobem na odreagowanie każdej trudnej sytuacji - rozeznać się w tym będzie ogromnie trudno, o ile w ogóle będzie to możliwe.

Nie odkładajcie naszego spotkania na chwilę przed ważnym wydarzeniem, przed poważną zmianą w Waszym życiu. Zazwyczaj wiemy na wiele miesięcy wcześniej, że będziemy się przeprowadzać czy że urodzi się nam dziecko. Jeśli problem z kotem istnieje od dłuższego czasu, to nie proście mnie o pomoc na parę dni przed terminem porodu, bo ani nie macie wtedy głowy do czegokolwiek, co nie jest związane z narodzinami dziecka (i jest to całkiem zrozumiałe), ani ja nie mam żadnego pola manewru. Wprowadzanie zmian to czasem długie tygodnie lub miesiące, więc liczenie na to, że zrobimy coś siedząc już na spakowanej do szpitala torbie, nie jest dobrym pomysłem.

Nie wpadajcie w panikę, gdy pytam Was o sposób żywienia kota. Nie robię tego, aby prawić Wam kazania o wyższości jednego modelu karmienia nad drugim, nie chcę wpędzać Was w poczucie winy, że nie kupujecie kotu "wystarczająco" drogiej karmy. Jeśli będę uważać, że jest to ważne (a żywienie może mieć wpływ na zachowanie kota), dam Wam odpowiednie wskazówki, ale nie przychodzę po to, aby Was rozliczać i linczować, jak się to zdarza w różnych "internetowych miejscach". A jeśli pytam, jak reagujecie na niepożądane kocie zachowania, powiedzcie mi prawdę, nawet jeśli czujecie, że jest to powód do wstydu. Nie wstanę i nie wyjdę oburzona, cokolwiek mi na ten temat powiecie, a jeśli nie będę wiedzieć, to w jaki sposób mam zrozumieć Waszego kota i starać się mu pomóc? Poza tym przecież wiem, że Wasze reakcje na różne kocie "wybryki" nie wynikają z Waszej złej woli i nienawiści wobec kota. Wiem, że jesteście często wykończeni, zniechęceni i zdesperowani... Moim zadaniem jest pomóc i kotu, i Wam - wypracować taki kompromis, który obydwu stronom pozwoli lepiej żyć i lepiej się rozumieć.


I na koniec - proszę, przed moim przyjściem wyłączcie telewizor, komputer i muzykę.


To naprawdę złodzieje uwagi - i Waszej, i mojej, a ja przecież przychodzę w ważnej sprawie.

W sprawie Waszego kota.

Ostatnie posty
Archiwum
Wyszukaj wg tagów
    • Facebook Social Ikona
    bottom of page