top of page

Niech żyje nauka!


Zwykło się mówić, że wyznacznikiem wiarygodności jakiejś informacji dotyczącej na przykład świata przyrody jest źródło, z jakiego ta informacja pochodzi. Jak można się domyślić, za wzór stawiana jest publikacja naukowa. Wydaje się to być sprawą oczywistą - nie opieramy się na tzw. "dowodzie anegdotycznym" (czymkolwiek on jest), posiłkujemy się "twardymi" danymi i statystyką, a ta przecież (podobno) nie kłamie.


Gdy widzimy skomplikowane wykresy, rozbudowane tabelki, liczby, procenty oraz całe mnóstwo dziwnych terminów, wzorów i symboli, jesteśmy przekonani, że przecież ktoś, kto był w stanie to wszystko napisać, nie mógł popełnić żadnego błędu. Spisujemy więc liczby z tabelek, i...posyłamy w świat. Na przykład świat kociarzy, który na te imponujące dane jest bardzo łasy. Ja również jestem na nie łasa. Mam na komputerowym dysku folder zatytułowany "artykuły o kotach", a w nim jakieś 300 pozycji - oczywiście nie będę Was przekonywać, że przeczytałam i przeanalizowałam każdą z tych publikacji, ale ...zdarza się, że zaczynam się w którąś z nich dokładniej wczytywać.


Od jakiegoś czasu na różnych kocich grupach i stronach "żongluje się" na wszelkie sposoby publikacjami dotyczącymi wpływu kota domowego na środowisko naturalne. Jedną z bardzo często przywoływanych prac jest "Impact of predation by domestic cats Felis catus in an urban area" (autorzy: P. Baker, A.J.Bentley, R.J. Ansell, S.Harris). Już na samym wstępie, gdy czytamy tzw. Abstract, spotykamy informację, która szokuje. Otóż punkt trzeci mówi, że zagęszczenie drapieżników (czyli kotów w tym przypadku) na badanym terenie to (uwaga!) 229 osobników na kilometr kwadratowy. Czytają to kociarze i posyłają w świat informację: UWAGA, UWAGA! Na jednym kilometrze kwadratowym biega 229 kotów! Nie ma innej możliwości, musi mieć tam miejsce prawdziwa hekatomba wszystkiego, co się rusza i jest mniejsze od kota.

A zatem kot to wróg publiczny numer jeden! Histeria, rwanie włosów z głowy i bicie na alarm.


Przyznam, że im częściej rzucał mi się w oczy ten artykuł, tym bardziej zastanawiała mnie ta liczba. Skąd się wzięła i czy rzeczywiście pan Baker i jego współpracownicy trafili do miejsca, gdzie na jednym kilometrze kwadratowym można było spotkać 229 kotów?


Otóż badania prowadzono w Bristolu (Wielka Brytania), na początku naszego wieku, w gęsto zabudowanej części miasta. Jak gęsto? Na powierzchni 4,2 kilometra kwadratowego było tam prawie 3,5 tysiąca gospodarstw domowych - w blokach, domach jednorodzinnych, bliźniakach, szeregowcach itp. Do każdego z tych mieszkań/ domów dostarczono ankietę dotyczącą posiadanych kotów oraz ich zwyczajów (głównie łowieckich), ale jak to często z ankietami bywa, nie wszyscy się nimi zainteresowali, więc do badaczy wróciło ich 1243, czyli około 36%.


W tych 1243 ankietach mniej więcej 20% respondentów przyznawało się do posiadania w domu kota, a ostatecznie w badaniach, polegających na notowaniu, jakiego typu upolowane ofiary przynosił kot, wzięło udział łącznie 131 gospodarstw domowych - przy czym tak naprawdę mniej więcej połowa prowadziła wspomniane notatki przez cały czas trwania badania.


Tak, siak czy owak nasi naukowcy uogólniając te dane oszacowali (bardzo ważne słowo, wcale nie równoznaczne z "stwierdzili ze stuprocentową pewnością"), że na tym terenie w około 20% domów jest kot, a średnio nawet 1,43 kota. Mamy więc 674 domy/mieszkania, w których łącznie zamieszkują 962 koty, a wszystko to na powierzchni 4,2 kilometra kwadratowego. Jeśli podzielimy 962 przez 4,2 okazuje się, że na 1 km kwadratowy przypada 229 kotów.


Czy to oznacza, że wychodząc z domu i spacerując po kwadracie 1 km na 1 km natkniemy się na 229 kotów? NIE. Oznacza to po prostu, że biorąc pod uwagę gęstość zabudowy i odsetek domów, w których (jak się szacuje) są koty można przypuszczać, że średnio jest ich na tym terenie właśnie tyle. Na terenie, czyli w ponad 800 gospodarstwach domowych, które znajdują się na 1 kilometrze kwadratowym.


Czy to oznacza, że wspomniane 962 koty wszystkie są kotami wychodzącymi na dwór i polującymi?

Również NIE, a przynajmniej nie ma na ten temat żadnej informacji.


A czy 131, czyli liczba kotów, których zachowania łowieckie były analizowane oznacza, że cała ta gromada wychodziła na dwór równocześnie, siejąc postrach na terenie o powierzchni 4,2 km kwadratowego? Też NIE.


Co więcej, okazało się, że większość tych kotów przez 144 dni (tak długo prowadzono badanie) nie przyniosła do domu ani jednej ofiary (co oczywiście nie oznacza zupełnego braku polowania, ale właśnie głównie na liczbie przyniesionych ofiar naukowcy opierali swoje analizy). Nawiasem mówiąc wyniki tych badań nie należały do imponujących i sami autorzy przyznawali, że "łowność" kotów była na niskim poziomie, a ich wpływ na środowisko również nie był znaczący.


A jednak ta publikacja pojawia się na ustach (a raczej w internetowych komentarzach) tylu "zaangażowanych" (w co?) kociarzy, którzy starając się udowodnić dewastujący wpływ kota na środowisko krzyczą o 229 kotach na 1 kilometrze kwadratowym. I mam przedziwne wrażenie, że większość z nich zaglądając do tej publikacji zatrzymała się na punkcie trzecim "Abstraktu" i nie ma pojęcia, z czego wynikała ta liczba i o co w tym wszystkim w ogóle chodziło.


Dlatego posiłkujmy się publikacjami naukowymi, ale...na litość boską....czytajmy je przede wszystkim.

Ostatnie posty
Archiwum
Wyszukaj wg tagów
    • Facebook Social Ikona
    bottom of page